Wywiad z autorką książki „Moc relacji” Urszulą Sołtys-Parą przeprowadzony przez Artura Owczarskiego właściciela BookEdit
A.O. Skąd w ogóle pomysł na książkę?
U.S-P. Pomysł wziął się… z życia, to znaczy z moich zawodowych doświadczeń terapeutycznych, a trochę też z osobistych, rodzicielskich. Obecnie prowadzę praktykę prywatną, ale wcześniej pracowałam krótko w poradni zdrowia psychicznego, potem dłużej w poradni psychologiczno-pedagogicznej i często przyjmowałam – i nadal przyjmuję rodziców w sprawach ich dzieci; rodziców zaniepokojonych zachowaniem dzieci, w sprawach tak zwanych potocznie trudnościami emocjonalnymi lub wychowawczymi. W którymś momencie się zorientowałam, że pewne tematy pojawiają się częściej niż inne, powtarzają się po prostu, no i pomyślałam, że zbiorę je, że napiszę takie informacje psychoedukacyjne, które mogą być pomocne być może dla różnych rodziców.
A.O. Czyli książka jest kierowana głównie do rodziców?
U.S-P. Tak, adresatami są rodzice, którzy chcą wspierać swoje dzieci. Mam wrażenie, że obecnie wielu rodziców chce świadomie wychować dzieci, są uważni na ich potrzeby, skupieni na wspieraniu dzieci i… często są tak przejęci, że aż napięci z tych starań. Czytają przy tym mnóstwo poradników i gubią się w wielości porad, nieraz sprzecznych… Jest też druga grupa, która ma dobre intencje ale brak im umiejętności – a chcieliby je nabyć. Obie grupy łączy to, że nie czują się pewni w swojej roli, czy postępują właściwie i szukają podpowiedzi. A ja chciałabym ich wesprzeć i uspokoić, skierować ich uwagę do nich samych, do ich umiejętności empatii, ich współodczuwania z dzieckiem, dostrojeniem się do niego i do znalezienia dobrych rozwiązań dla nich i ich dzieci.
Marzyłoby mi się, aby rozdziały pod tytułem „Szkoła” i „Posłuszeństwo” okazały się być pomocne także dla nauczycieli ponieważ odnoszę się w nich w dużej mierze do realiów polskiej szkoły. Także rozdziały „Komunikacja” i „Relacja” w dużej mierze są na tyle uniwersalne, że mogłyby być pomocne i dla nauczycieli i dla wszystkich osób, którzy pracują z dziećmi i chcą budować z nimi dobrą relację. Więc nauczyciele mogliby być taką drugą grupą docelową książki.
A.O.To jaki byłby główny cel tej książki?
U.S-P. Zależy mi na wzmocnieniu poczucia kompetencji do siebie, do zaufania własnej intuicji. Owszem, udzielam też pewnych podpowiedzi dla rodziców, ale z zastrzeżeniem, aby najpierw sprawdzili, czy im te wskazówki pasują, bo biorę pod uwagę fakt, że ktoś może się ze mną nie zgadzać. Ważne, żeby wszelkie porady przefiltrować przez swoje uczucia i dostosować do swoich realiów. Dzielę się podpowiedziami, na przykład, jak pomóc dziecku radzić sobie ze złością, jak zadbać o dobrą komunikacją, żeby słyszeć, co ma dziecko do powiedzenia, ale też jak mówić, żeby mieć szansę na to, że dziecko nas usłyszy; piszę o tym, jak zachęcić (a czasem jak odpuścić) temat jedzenia, jak przygotować dziecko, gdy rodzice planują rozwód itp. To byłby taki kawałek psychoedukacyjny, gdzie dzielę się wiedzą psychologiczną. Kiedy jestem w gabinecie i pracuję z konkretną rodziną, wtedy szukamy indywidulanych rozwiązań, przyglądamy się wzorcom rodzicielskim, jakie mają rodzice, zastanawiamy się wspólnie, jakie pomysły się sprawdzają, a jakie nie i szukamy tych pomocnych. Ta książka nie zastąpi terapii – co także w kilku miejscach zaznaczam, mam nadzieję, że wystarczająco wyraźnie… Są takie tematy, które bezwzględnie wymagają terapii. Tutaj chciałam podzielić się wiedzą, bo wierzę, że wiedza także jest wsparciem. Być może komuś wystarczy przeczytać tę książkę i znajdzie odpowiedź na swoje pytanie albo rodzaj uspokojenia i nie będzie potrzebował umawiać się na wizytę z terapeutą. A być może komuś innemu otworzy się jakiś temat wart pogłębienia w gabinecie.
A.O. A jak radzisz czytać tę książkę, bo tak przeglądając to te rozdziały można odnieść wrażenie, że są takie dość pomieszane, o co chodzi?
U.S-P. No tak, chciałam się wypowiedzieć w kilku sprawach i rozdziały uporządkowałam po prostu alfabetycznie. To nie jest powieść więc można ją czytać na wyrywki według potrzeb. Można więc zacząć od tematu, który akurat w tym momencie absorbuje, na przykład jak wzmocnić samodzielność u dziecka, albo jak pomóc dziecku i sobie w ogarnięciu bałaganu w jego pokoju. W ogóle, to naprawdę niesamowite, jak w wielu rodzinach temat bałaganu jest czynnikiem spustowym dla konfliktów i ile wzbudza emocji! No ale tak, można czytać interwencyjnie według potrzeb a można profilaktycznie – przeczytać całość i potraktować ją jako zasób wiedzy na przyszłość.
A.O. Tytuł brzmi „Moc relacji” – co jest najważniejsze, aby zbudować dobrą relację z dzieckiem?
U.S-P. Cały jeden rozdział jest o relacji właśnie☺ Z relacją z dzieckiem jest jak z relacją z każdą bliską osobą – jak chcesz mieć naprawdę dobry ciepły kontakt to potrzebujesz zadbać o czas dla was, o jakość tej relacji, aby była serdeczna i życzliwa, abyście mogli się słuchać wzajemnie. Dlatego ważne według mnie jest podejście autentyczne, kiedy ty –rodzic wychodzisz z roli rodzica, tylko jesteś najpierw po prostu człowiekiem i traktujesz dziecko jak twojego przyjaciela – tyle że młodszego, mniej doświadczonego, a więc to ty jesteś bardziej odpowiedzialny za niego niż dziecko za ciebie.
A.O. A dlaczego relacja ma moc? O co w tym chodzi?
U.S-P. Bo to jest największa siła, daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, zaufania do siebie, jest ważnym, jeśli nie najważniejszym czynnikiem profilaktyki dla zdrowia psychicznego, jaki możemy sobie wyobrazić! I my-rodzice mamy na to wpływ! To od ciebie jako rodzica w dużej mierze zależy jakimi ludźmi będą twoje dzieci. Największy wpływ masz do 12 roku życia, o czym pisał Jesper Juul, duński terapeuta rodzinny, często przez mnie cytowany Oczywiście potem dziecko dorasta i także ze świata bierze inne wzorce, ale jednak pewien rodzaj wrażliwości, poczucia wartości, a nade wszystko budowania zaufania do siebie, świata i do innych ludzi kształtuje się w dzieciństwie. W przypadku starszych dzieci rodzic ma okazję zostać jego sparingpartnerem – to znów określenie od Jespera Juula. Czyli ma za zadanie brać na siebie ciosy, aby nastolatek uczył się formułować swoje argumenty, wyrażać swoje opinie, i mógł nabrać zaufanie do siebie. Ważne, aby rodzice nie brali tych wybuchów złości personalnie do siebie, by potraktowali takie wymiany zdań jako proces rozwojowy dziecka i mieli kontakt ze swoją z kolei dorosłą siłą wewnętrzną, aby odważnie stawiali granice w pewnych miejscach a w innych odpuszczali.
A.O. Czy każdy rodzic może zadbać o relację z dzieckiem?
U.S-P. Tak, każdy świadomy rodzic, który tylko chce. Książkę dedykuje zresztą wszystkim tym, którzy chcą zostać wystarczająco dobrymi rodzicami. Bo w tym jest klucz – nie w dążeniu do ideału, ale do bycia wystarczająco okej. I to jest w zupełności wystarczające właśnie☺
Mam wrażenie, że każdy rodzic chce ale właśnie nie każdy wie jak… Dlatego – mam nadzieję – ta książka może okazać się pomocna… Takie mam marzenie.
A.O. Które tematy wydają się być najbardziej aktualne w obecnej rzeczywistości?
U.S-P. Hm… Gdybym została o to zapytana przed wybuchem wojny w Ukrainie, powiedziałabym pewnie, że temat relacji w ogóle, bo on zbiera wątki dotyczące budowania więzi z dzieckiem, temat szkoły i edukacji, który zwłaszcza w Polsce kuleje od lat i temat samodzielności, aby dzieci mogły zaufać sobie i wzmacniać dzięki temu poczucie własnej wartości. Obserwuję, że wielu rodziców tak boi się o swoje dzieci, że one nie mają okazji rozwinąć swoich skrzydeł… A ja chciałabym im życzyć odwagi, aby zaufali dzieciom. Obecnie – myślę o sytuacji wojny – dodałabym rozdział o posłuszeństwie, jako rozdział bardzo aktualny, gdzie przytaczam eksperymenty Stanleya Milgrama (z lat 60-ych i 70-ych XX wieku) o posłuszeństwie wobec autorytetu. Jestem głęboko sfrustrowana, że te eksperymenty – niby znane –są tak mało znane… Że ludzie często tak bezmyślnie wykonują rozkazy, nie zważając na uczucia innych osób, że ranią i krzywdzą bo mają takie dyspozycje… Aby potrafić się sprzeciwiać, trzeba umieć myśleć krytycznie, podejmować refleksje, rozwijać empatię. Reasumując, te wątki łączą mi się jakoś – szkoła mogłaby uczyć krytycznego i twórczego myślenia, aby dzieci miały odwagę podejmować samodzielne decyzje i ufać sobie. Tylko wtedy możliwa będzie odwaga. Głęboko wierzę także w słowa Magdy Umer, które cytuję na samym początku, we wstępie do książki, że „gdyby wszystkie dzieci były kochane, nie byłoby wojen”. Obecna sytuacja aktualnej wojny unaocznia nam te słowa jeszcze bardziej… Może jestem naiwną idealistką, ale wierzę, że miłość, ciepło i bliskie relacje są ratunkiem dla przyszłości świata i mogą zapobiegać agresji. Dlatego – na koniec – życzę wszystkim dobrych i ciepłych relacji.