Jest styczeń 2019 roku. Wracam do Krakowa po wspaniałych Świętach Bożego Narodzenia i krótkich feriach spędzonych u córki w Jerozolimie. Na lotnisku w Tel Awiwie gwar, ruch, szum, pokrzykiwania; długa kolejka do odprawy; zmęczenie. Wreszcie wsiadam do samolotu i myślę tylko o tym, żeby nie usiąść obok kogoś gadatliwego. Lubię w takich sytuacjach być sama ze swoimi myślami.
Start. Za chwilę chasydzi zaczynają swoje peregrynacje po samolocie. Siedzę przy oknie i próbuję nie patrzeć i nie słuchać. Gwar się wzmaga, a ja nagle wyłapuję znajome słowa z rozmowy prowadzonej po hebrajsku przez dwóch mężczyzn: Kraków, Uniwersytet Jagielloński, Erazm z Rotterdamu. Zaczynam rozmowę. Pan siedzący na środkowym fotelu przesiada się do córki, żeby pan siedzący z lewej strony mógł się przesiąść na miejsce bliżej mnie. Na fotelu z lewej strony siada jakaś kobieta. To nie jest jedyna roszada; szczególnie chasydzi ciągle się przesiadają, chodzą po samolocie, wymachują papierami…
Zaczynam rozmowę z mężczyzną o niebieskich oczach. On opowiada i opowiada o swojej matce. Bardzo ciekawie i wzruszająco. Pytam, dlaczego tego nie opisze. W odpowiedzi słyszę pytanie, czy ja nie podjęłabym się napisania tego. Oczywiście!
Po powrocie do domu wysyłam do niego e-mail.
Potem zaczynam poszukiwania w archiwach w Polsce i na świecie; w dawnych okręgach bóżniczych, archiwach miejskich, Yad Vashem i w Nowym Jorku. Spisywanie życia Loli nabiera kształtów. Syn Loli w e-mailach pisze więcej. Odzywa się daleki kuzyn z USA i bliski kuzyn z Izraela. Archiwa przysyłają skany dokumentów, część dokumentów dostępna jest on-line. Muszę „zaprzyjaźnić się” z językiem rosyjskim sprzed rewolucji, żeby odczytać informacje zapisane w rubrykach ksiąg urodzeń i meldunkowych. Jadę do Szczekocin, Sosnowca i Gliwic, żeby zobaczyć miejsca związane z Leą. Książka zaczyna się pisać…
***
Tak właśnie powstała książka przedstawiająca losy jednej z wielu kobiet pochodzenia żydowskiego, urodzonej w Szczekocinach w przedwojennym województwie kieleckim.
Lola Monowiczówna dorastała jednak w Sosnowcu – małej Ameryce – dokąd przenieśli się jej rodzice. Życie Loli mogłoby być spokojne i radosne, gdyż miała kochającą rodzinę. Te szczęśliwe dni przerwała II wojna światowa i eksterminacja ludności żydowskiej. Na kartach książki można prześledzić losy Loli, poznając także miejsca, z którymi była związana – od dzieciństwa aż po kres życia; od Szczekocin przez Sosnowiec, obóz pracy w Gliwicach i w Niemczech, powojenne życie w tym kraju aż po wyjazd do Izraela.
Jest to opis życia od czasów smakowitej szarlotki pieczonej w Szczekocinach przez matkę Loli aż do czasów szarlotki pieczonej już w Izraelu przez Lolę według szczekocińskiego przepisu.
Mirela Rubin-Lorek