Dlaczego Japonia?
Moje zainteresowanie Japonią nie pojawiło się od razu. Na początku, jak zapewne u wielu innych miłośników tego kraju i kultury, była to fascynacja mangą i anime, czyli japońskim komiksem i animacją. W moim przypadku przygoda z Krajem Kwitnącej Wiśni rozpoczęła się w połowie lat 90. od zauroczenia „Czarodziejką z Księżyca”. Gdy byłam w podstawówce, żadna z wieczorynek (nie ujmując oczywiście nic półjapońskiej przecież „Pszczółce Mai”!) nie przemawiała do mnie tak jak tamta produkcja. Nie miałam wtedy pojęcia, że powstają filmy animowane, które przedstawiają postaci złożone, mające osobowość i historię życia, że może być w tym coś więcej niż tylko kreskówka. I tak stopniowo poprzez przygody Usagi Tsukino i jej koleżanek zaczęłam zagłębiać się w tę zupełnie dla mnie nową kulturę.
W liceum przyszedł czas na zapoznanie się z innymi aspektami Japonii – sięgnięcie do historii, mitologii, literatury, języka. Wyszukiwałam wszystkie możliwe wówczas do zdobycia pozycje wydawnicze, które mogłyby mi pomóc lepiej poznać japońską kulturę. Na maturze z języka polskiego wybrałam temat, który pozwolił mi wykorzystać w wypracowaniu powieść „Sedno rzeczy” autorstwa Sōseki Natsumego. Ryzyko się opłaciło, bo pomimo oczywistego braku tego tekstu w spisie lektur, zdałam z całkiem niezłym wynikiem. Naturalną koleją rzeczy była decyzja o podjęciu studiów japonistycznych. Niestety spełzła na niczym z racji wybitnie drobnych oczek w sicie egzaminów wstępnych. Ostatecznie ukończyłam anglistykę, co również było dobrym wyborem, ponieważ znajomość tego języka otworzyła mi wiele innych furtek, w tym ogrom materiałów związanych z Japonią, które nie były dostępne po polsku.
Pomimo zupełnie innego obrotu spraw, niż chciałam, Japonia wciąż zaglądała w moją codzienność, choćby przez hobbystyczną naukę języka, sztukę, filmy czy kontakt z Japończykami za pomocą listów czy popularnego wówczas komunikatora ICQ. Perspektywy znacznie się poszerzyły po wejściu Polski do Unii Europejskiej i związanymi z tym ułatwieniami w podróżowaniu. Pracowałam jako nauczyciel i tłumacz języka angielskiego, gdy narodził się pomysł wyjazdu do Szkocji. Tu Japonia stała się jeszcze bardziej dostępna z uwagi na wielokulturowość Wielkiej Brytanii, dzięki czemu miałam okazję nawiązać nowe przyjaźnie z kręgu japońskiej kultury. Gdy rozpoczęłam studia fotograficzne w Edynburgu, Japonia zeszła na drugi plan, ponieważ całą uwagę i czas poświęcałam rozwijaniu nowej pasji i umiejętności. Pewnego dnia, po odebraniu dyplomu ukończenia studiów, zupełnie niespodziewanie otrzymałam od brata w prezencie… bilet do Japonii! I wszystko odżyło na nowo.
Japonia skrywa tak wiele ciekawostek i – w zachodnim odczuciu – sprzeczności, że nie sposób jest zawrzeć tak szerokiego tematu w krótkim akapicie. Jednym z fascynujących aspektów tego kraju jest połączenie tradycji i nowoczesności, które są widoczne praktycznie na każdym kroku: od umeblowania pokoju po sposób spożywania posiłku. Oczywiście wiadomo jest, że Kraj Kwitnącej Wiśni stoi także za mniej chlubnymi epizodami zapisanymi na kartach historii, zresztą jak wiele innych państw. Mimo to myślę, że wspaniale jest móc poznać kulturę tak inną od naszej i móc osobiście doświadczyć jej różnorakich aspektów: muzyki, sztuki, wzornictwa, architektury, kuchni, zwyczajów, historii, języka. Mam nadzieję, że te opowiadania choć nieco przybliżą zaciekawionym tematem czytelnikom ten niezwykły kraj.
Skąd pomysł na książkę?
Książka powstała właściwie zupełnym przypadkiem. Można by rzec, że zaczęła powstawać niepostrzeżenie i prawie samoistnie – od notatek zapisanych na szybko w podręcznym notesie, na kolanie w podróży. Stąd tytuł roboczy „Japonia. Notatki z podróży”, który został już tytułem właściwym, bo najtrafniej oddaje zawartość tego zbioru kartek. Zapiski zaczęły przyjmować dłuższą formę niedługo po powrocie z Japonii – pierwotnie tylko po to, aby utrwalić niesamowite wspomnienia. Pamięć po pewnym czasie lubi płatać figle, więc pomyślałam, że warto zawczasu stworzyć sobie taką „kopię zapasową”. Swoje notatki weryfikowałam wiedzą i informacjami z innych źródeł, aby mój pamiętnik miał też jakąś wymierną wartość merytoryczną. Dopisywałam kolejne szczegóły, które przypominały mi się, gdy wracałam do zdjęć z wyjazdu i tym sposobem tekstu przybywało. W końcu zrobiło się go tyle, że postanowiłam go uporządkować, nadając my śródtytuły dla lepszej orientacji w treści. W pewnym sensie dopiero przy spisywaniu wspomnień uzmysłowiłam sobie, jakiego bogactwa przeżyć udało mi się doświadczyć w ciągu zaledwie dziesięciu dni (choć tak naprawdę tych dni było o wiele więcej, o czym będzie można przeczytać w książce).
Swoje notatki pisałam tak, jakbym opowiadała o swoich przygodach rodzinie i przyjaciołom na spotkaniu przy herbacie. Stąd drugi powód ubrania notatek w formę książki – aby móc podzielić się niezwykłymi przeżyciami z każdym znajomym, który mnie pytał, jak minął mi pobyt w Japonii. Słuchacz musiałby prawdopodobnie wypić hektolitry herbaty, zanim zdążyłabym opowiedzieć mu o wszystkich perypetiach, więc książka, do której można sięgnąć w dowolnej chwili i przeczytać tekst w swoim ulubionym tempie, wydaje się nieco praktyczniejszym rozwiązaniem.
Trzecim, również dość praktycznym powodem, było obcowanie z językiem polskim. Od ponad dwunastu lat na co dzień w większości posługuję się językiem angielskim, więc praca z obszernym tekstem po polsku pozwoliła mi na powrót do równowagi językowej.
Ostatnim powodem było zachowanie zdjęć w formie, do której lubię wracać – albumu oraz książki. Z zawodu i pasji obcuję z tekstem i obrazem, a do tego bardzo bliski jest mi papier, więc łączenie tych elementów w procesie powstawania książki sprawiło mi ogromną przyjemność.
Oczywiście samo wydanie książki okazało się przy okazji bardzo ciekawym i pouczającym doświadczeniem. Zapoznałam się w praktyce z procesem wydawniczym: od pracy redaktora, grafika i korektora (którym bardzo dziękuję za wspaniałą współpracę!) po dane techniczne wymagane przez drukarnię.
Po rozdaniu w prezencie zaplanowanych stu egzemplarzy, projekt miał się skończyć. I tak by było, gdyby nie zapowiedź przez Netflix premiery nowej odsłony „Czarodziejki z Księżyca” w czerwcu tego roku. A ponieważ moja przygoda z Japonią zaczęła się właśnie od tego serialu, uznałam, że warto dać szansę tekstowi, jeśli mógłby sprawić choć trochę radości również innym wielbicielom Czarodziejki oraz czytelnikom zainteresowanym Japonią.
Kinga Kocimska (ur. 1982) pochodzi ze Sławacinka Starego pod Białą Podlaską. Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego i Abertay University (Dundee, Szkocja), członek British Institute of Professional Photography. Z pasji i zawodu fotografuje, tłumaczy i uczy języka angielskiego. Miłośniczka odkrywania nowych rzeczy. Pośród jej wielu zainteresowań szczególne miejsce zajmują Japonia, koty i papier.