Dlaczego napisałam książkę „Pół gangster, pół serio”?
W szkole zawsze byłam bardziej humanistką niż umysłem ścisłym. Co ciekawe, mimo wszystko jako dziecko nie lubiłam czytać. Uwielbiałam za to pisać opowiadania do szuflady. Nazwijmy to „amatorszczyzną”, bo wtedy były to takie głupoty, że głowa mała.
Z wiekiem odkryłam jednak, że kocham również czytać. W podstawówce problem polegał na tym, że narzucano mi lektury, które musiałam przeczytać w jakimś konkretnym wyznaczonym wcześniej terminie. Czytanie z obowiązku to żadna frajda. Zabawa zaczęła się wtedy, gdy sama mogłam wybrać książkę, która odpowiadała mi pod każdym względem. Fabuły, stylu czy nawet autora.
Wróćmy jednak do tematu pisania. Na długi czas porzuciłam tworzenie historii. Po prostu zwątpiłam w swoje umiejętności i zdecydowałam się na naukę języka hiszpańskiego, który zauroczył mnie od pierwszej chwili, gdy tylko miałam okazję usłyszeć jego cudowne brzmienie.
Po latach jako piętnastolatka znalazłam w internecie pewne forum, na którym ludzie amatorsko dodawali swoje opowiadania. Zerknęłam w pierwsze lepsze, którego zainteresował mnie tytuł. Tego samego dnia pochłonęłam wszystkie zamieszczone tam 38 rozdziałów wraz z krótkim epilogiem. Niejednokrotnie popłynęła mi też łza ze wzruszenia. Od niemal dziesięciu lat autorka jest moją najlepszą przyjaciółką.
Podsumowując, przeczytana historia (której tytułu nie będę zdradzać ze względu na anonimowość autorki) zainspirowała mnie pod każdym względem. Uwierzyłam w siebie i zaczęłam na nowo pisać oraz publikować anonimowo swą „małą-wielką” twórczość. Ludzie komentowali i nie chwaląc się, zbierałam całkiem niezłe recenzje. Wszystko usunęłam jednak, gdy zdecydowałam się wydać książkę.
I gdy ponownie wpadłam w ten pisarski trans, uświadomiłam sobie, że to całe moje życie i nie mogę tego ot tak porzucić. Nie pisząc, jestem nieszczęśliwa, a podczas tworzenia pośród liter składających się w zdania, odnajduję samą siebie.
Fabuła „Pół gangster, pół serio” powstała niespełna osiem lat temu i początkowo miała być opowiadaniem jednorazowym pod innym tytułem „Proszę, tylko nie TY!”. Wówczas wyrabiałam sobie jeszcze styl i nie planowałam wydania. Zawsze o tym marzyłam, ale w tamtym okresie nie sądziłam, że moja pisania nadaje się na pełnoprawną książkę. Rok temu odważyłam się jednak i podjęłam decyzję swojego życia. Zaczęłam dopieszczać historię pod każdym względem. Milion razy potrafiłam wrócić do początku i dopisać coś nowego lub poprawić szyk zdania. Uwielbiam romanse z domieszką kryminału, mafii w tle i dużej dawki humoru, dlatego taką też historię starałam się stworzyć. Moja polonistka ze szkoły średniej po przedpremierowej lekturze ponoć była zachwycona, więc cóż mogę dodać?
Chyba tylko tyle, że tom drugi już się pisze, a głowa pełna pomysłów i bujnej wyobraźni tworzy też całkiem inne, nowe opowieści.
Życzę przyjemnej lektury! 😀
Ewa Sobel