Jak to się stało, że Magdalena Kozakowska napisała książkę?
M.K.: Nie jest tajemnicą, że napisanie książki nie było czymś, co od zawsze chciałam zrobić. Natomiast zawsze czułam, że są we mnie pewne emocje, którymi chciałabym się podzielić z innymi. Przyszedł czas w moim życiu, w którym te emocje zaczęły mnie przytłaczać i właśnie wtedy zadecydowałam, że podejmę próbę (bo tak chyba należy powiedzieć) napisania książki. To była bardzo spontaniczna decyzja, nie sądziłam, że kiedykolwiek zdecyduję się na wydanie „Tylko w duecie”.
Długo zastanawiałaś się nad fabułą?
M.K.: Inspiracją do stworzenia głównego wątku była znana komedia romantyczna z lat 90, ale tak naprawdę te historię mają ze sobą niewiele wspólnego. Zależało mi, żeby dobrze wyeksponować konflikt fabularny, który będzie jednocześnie mocny i interesujący dla czytelnika. Nie miałam gotowego pomysłu jak potoczą się losy głównych bohaterów. Często zaskakiwało mnie z jaką łatwością udało mi się połączy ze sobą, niektóre wątki. Ta powieść praktycznie od początku do końca powstawała bez konkretnego planu.
Jak w takim razie wyglądał proces jej tworzenia?
M.K.: Myślę, że był dość nietypowy. Gdy miałam już w głowie pewną koncepcję na fabułę, pracę nad książka rozpoczęłam od wykreowania postaci. Nadłam im imiona, opisałam wygląd zewnętrzy, cechy charakteru, zwyczaje, zainteresowania oraz relacje z resztą bohaterów. Początki z racji braku warsztatu i doświadczenia, były trudne. Napisanie pierwszych rozdziałów zajęło mi najwięcej czasu. Z początku pisałam chronologicznie a potem nastąpił twórczy chaos. Opisałam wybrane sceny, które później starałam się połączyć w całość.
Czy było coś, co sprawiło Ci szczególny problem przy pisaniu książki?
M.K. Podczas samego pisania był to chyba jedynie brak czasu. Trudno było o systematyczność a to bardzo wybijało mnie z rytmu. Najwięcej trudności pojawiło się na sam koniec. Powieść była prawie gotowa a ja ciągle nie miałam pomysłu na tytuł. Stworzenie opis okazało się trudniejsze niż napisanie całej książki. Musiałam podjąć najważniejszą decyzję, czyli wybrać wydawcę. Tak naprawdę dość szybko utwierdziłam się w przekonaniu, że jedyną słuszną dla mnie drogą, jest wydanie książki w formie self publishingu. Wydanie książki w tradycyjny sposób, wiązało się zbyt wieloma ograniczeniami, jak chociażby brak decydującego głosu w wielu ważnych dla mnie kwestiach. Napisanie książki to łatwiejsza połowa drogi.
Co w takim razie najbardziej lubisz w pisaniu?
M.K.: Chyba to, że jedyne co mnie ogranicza to moja wyobraźnia. Dla mnie pisanie jest trochę ucieczką od codzienności. Podoba mi się też to, że mam wpływ na to, jak potoczy się opisywana przeze mnie historia. Choć prawdę powiedziawszy, w przypadku „Tylko w duecie” nie raz potoczyła się ona w innym kierunku, niż na początku zakładałam. Zwłaszcza jeśli chodzi o jej zakończenie, które nawet dla mnie okazało się zaskakujące.
W Twojej książce ważną rolę odgrywa muzyka, jest ona tłem całej historii. Dlaczego właśnie muzyka?
M.K.: Muzyka jest dla mnie ważna. Potrafi dostarczyć całego wachlarza emocji. Od zawsze byłam na nią szczególnie wrażliwa. W wieku sześciu lat zaczęłam pobierać lekcję gry na fortepianie. Nie polubiłam się jednak z muzyką klasyczną, znacznie chętniej sięgałam po repertuar rozrywkowy. Nie miałam zadatków na wybitną instrumentalistkę, ale z pewnością zrodziła się we mnie miłość do muzyki. Zależało mi, żeby moi bohaterowie mieli pasję, najlepiej taką, która ich połączy. Wybór był dla mnie oczywisty.
Książka miała swoją premierę kilka tygodni temu, pojawiło się już sporo recenzji. Czytelnicy często w swoich opiniach piszą, że lektura była dla nich bardzo emocjonująca, nie jedni płakali podczas czytania Twojej książki. Co czujesz, gdy czytasz takie opinie?
MK.: ną pewno moją intencją nie było doprowadzenie nikogo do łez, ale cieszę się, że moja książka wywołuje w czytelnikach tyle emocji. Tak naprawdę taki był główny cel napisania tej historii. Czytając takie opinie czuję ogromną radość i satysfakcję.
Czy planujesz napisać kolejną książkę a może pokusisz się o napisanie kontynuacji „Tylko w duecie”, której tak licznie domagają się czytelniczki?
M.K.: Jeszcze jakiś czas temu kontynuacji powiedziałabym stanowcze nie. Na chwilę obecną zaczynam coraz intensywniej się nad nią zastanawiać. Mam pomysł jak mogłyby się dalej potoczyć losy Tamary i Damiana. Czytelnicy muszą się jednak uzbroić w cierpliwość i dać mi czas na stworzenie historii, która usatysfakcjonuje zarówno ich jak i mnie. Nie mam zamiaru tworzyć niczego na siłę ani narzucać sobie terminu, którego ciężko będzie mi dotrzymać. Jestem mamą dwójki małych dzieci i pracuję na pełnym etacie, więc mój czas jest mocno ograniczony. Śmieję się, że z moim pisaniem jest tak, że jak mam wenę, to nie mam czasu a jak mam czas, to nie zawsze mam wenę. To nie sprzyja powstaniu książki. Na pewno chciałam napisać scenariusz filmowy na podstawie „Tylko w duecie”. Moim marzeniem jest, żeby powstała ekranizacja mojej powieści. Choć mam świadomość, że to bardzo odważne marzenie, to nie jest niemożliwe do spełnienia.